To oczywiste, że banki są po to, by zarabiać. Jakie zyski przynoszą im kredyty we frankach?
Zarobki banków: tabele kursowe, spread, marża i nie tylko
Zacznijmy od sedna. Klauzule abuzywne zawarte w umowach z bankami nie tylko naginają prawo, dając przywileje instytucjom finansowym, ale też stanowią niezrozumiałe przez ich klientów zapisy. Kredytobiorcy nie znali dokładnie konsekwencji, jakie poniosą, decydując się na kredyt we frankach. To właśnie dlatego klauzule te są tak nieuczciwe.
Wspomniany wyżej przywilej to przede wszystkim niejasny kurs franka, zgodny z tabelami tegoż banku, a nie np. oficjalnym kursem NBP. To budzi wiele wątpliwości…
Co ważne, banki zarabiają na kredytach frankowych nie gorzej niż na tych w złotówkach. Średnia marża, wg NBP, dla pierwszego z nich wynosiła 2,46%, dla złotowego mniej, bo 1,99%. Banki nie są instytucjami charytatywnymi – gdybym im się to nie opłacało, toby nie oferowały kredytów frankowych.
To prawda, że mają również dodatkowy zarobek z tytułu spreadu walutowego (różnica między sprzedażą a kupnem waluty). Ale skoro kredyt jest we frankach, jaka pozostała alternatywa? Oczywiście rachunek we franku szwajcarskim. Jego utrzymanie też jednak kosztuje. W obu przypadkach frankowicz ponosiłby więc dodatkowy koszt przewalutowania franka.
Każdy spłacony kredyt we frankach to 100% marży, jak szacuje prawnik Ireneusz Łazarski. To chyba niezły zarobek, czyż nie?
W tekście dla „GW” dodaje on także, że banki miały wpływ na kształtowanie kursu franka, aby jeszcze dodatkowo na jego kursie zarobić…
Banki łatwo nie ustąpią?
Poza tym w interesie banków wydaje się jak najdłuższe prowadzenie sprawy przed sądem, w końcu zarabiają, dopóki obracają pieniędzmi frankowiczów. Po stwierdzeniu nieważności umowy może się okazać, że kredytobiorca już nic nie jest bankowi winien. A po jej odfrankowieniu raty zmaleją. W związku z tym można przypuszczać, że bank łatwo nie ustąpi. Będzie apelacja i w przypadku unieważnienia umowy zapewne zażąda wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.