Temat kredytów we frankach nie schodzi z ust od wielu lat. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, dlaczego to tak gorący temat. Co zrobiły banki, że kredyty frankowe mają tak fatalny PR? Dlaczego z ich powodu tyle osób stało się zakładnikami własnych kredytów?
Umowy niekorzystne dla kredytobiorców
Umowy banków z frankowiczami narażają tych drugich na ryzyko kursowe. Prześledźmy to na przykładzie umowy z bankiem Millenium:
Umowa nie precyzuje, w jaki sposób ustalany jest kurs franka. Co więcej, przewiduje różne kursy – kupna i sprzedaży, a także kurs gotówkowy i bezgotówkowy. Raty przeliczane są wg kursu tabeli z danego dnia, a ta może ulec zmianie właśnie w tym dniu… Można się w tym pogubić, prawda?
Co więcej, cały ciężar zmiany kursy franka w zawartych umowach banki przerzuciły na frankowiczów. Te wszystkie niezgodne z prawem zapisy nazywamy klauzulami abuzywnymi. I to one są podstawą do unieważnienia umowy kredytowej na drodze sądowej.
Konsekwencje płacą wszyscy
Mimo zaleceń KNF, w postaci tzw. Rekomendacji S, odnoszących się do kredytów hipotecznych, zdarzały się takie banki, które udzielały kredytów frankowych osobom niemającym nawet zdolności kredytowej…
Dziś to właśnie dla nich spłacanie rat jest istnym koszmarem, kiedy kurs franka poszybował w górę. KNF utworzył listę tzw. dobrych praktyk, które miały ograniczyć liczbę kredytobiorców, aby nie narażać ich na taką właśnie sytuację – że zaciągną kredyt, ale nie będę mogli go spłacić. Mimo to banki robiły swoje. W wyścigu o portfele klienta nie liczyły się żadne konsekwencje.
Teraz muszą się z nimi zmierzyć zarówno kredytobiorcy, jak i same banki.
Ci pierwsi płacą nie tylko wyższe raty, ale i ich dług wobec banku rośnie. W efekcie przekracza on znacznie wartość początkową kredytu, a także zakupionego mieszkania. Frankowicze stali się niewolnikami swoich kredytów. Nawet jeśli zechcą sprzedać swoje lokum, nie uwolnią się od swoich zobowiązań wobec banków, dopóki nie wejdą na drogę sądową i nie odzyskają pieniędzy z tytułu nadpłaconych rat.
W prawie znane są pojęcia takie jak sankcja kredytu darmowego (chociaż odnosi się ona tylko do kredytów konsumenckich) czy przedawnienie roszczeń banków (po 3 latach). Dlatego kredytobiorcy muszą być świadomi, że jeśli chodzi o prawo, znajdują się w znacznie lepszej pozycji niż banki. Ponadto po ich stronie stoją liczne polskie i europejskie instytucje: SN, RPO, TSUE itd.
Wygrane sprawy frankowiczów to nie tylko wielka ulga, a nawet pełnia szczęścia dla nich samych, ale i przestroga dla innych. Przy okazji takie korzystne dla kredytobiorców wyroki staną się straszakiem, który sprawi, że banki przestaną stosować niedozwolone zapisy w umowach, narażając pozostałych kredytobiorców na ryzyko.