95% wygranych frankowiczów cieszy, bo przywraca wiarę w sprawiedliwość (dane z dziendobry.tvn.pl). Dlaczego jej zabrakło? (Nie)celowa wina banków? Naiwność kredytobiorców? A może zwykły pech, w końcu kursem walut rządzi m.in. wolny rynek? Zastanówmy się… (Na podstawie tekstu Ireneusza Łazarskiego dla „GW”).
Tylko banki i gospodarka są beneficjentami
Banki za sprawą kredytów frankowych, w tym dzięki mechanizmowi indeksacji zawartemu w umowach o kredyt hipoteczny, obserwują zwiększone przychody. Wskutek droższego franka oprocentowanie w rzeczywistości okazało się wyższe niż w umowie, a raty zostały zawyżone. Bank zyskuje, kredytobiorca płaci – rachunek wydaje się prosty.
Nie można więc powtarzać, że kredyt we frankach jest korzystniejszy od tego w złotówkach. Skończmy wreszcie z tym argumentem, który pojawia się na licznych forach. Historia spłat niemal każdego kredytu indeksowanego jasno wykaże, że jest droższy od złotowego, a to za sprawą kosztów indeksacji.
Skoro banki zyskują na tym braku równowagi, to oczywiste, że NIE interesuje ich rozwiązanie problemu na poziomie bardziej „globalnym”. Państwo też nie wydaje się tym zainteresowane, bo przecież sektor bankowy napędza gospodarkę, wzrasta PKB. Swoją drogą – to ją na swoich barkach dźwigają m.in. frankowicze, którzy mimo przeciwności losu w większości terminowo płacą raty! Dziś, w czasach kryzysu, nie ma więc co liczyć na pomoc władzy, bo to zwyczajnie nie leży interesie państwa.
Czy wiesz, że za każdy spłacony kredyt we frankach to 100% marży? Kredyty frankowe dla instytucji finansowych to żyła złota!
Dlaczego konkretnie kredyty frankowe są tak niesprawiedliwe?
W umowach kredytowych znalazły się klauzule abuzywne, a dokładniej chodzi o obecność instrumentu finansowego przeznaczonego dla profesjonalistów, a nie przeciętnych klientów banków.
Kredyt hipoteczny to umowa na długie lata – 20-30, może więcej. Gracz na giełdzie w każdej chwili może się wycofać, kredytobiorca nie! I to jest właśnie brak równości stron, sedno klauzuli abuzywnej.
Banki mają obowiązek ocenić, czy sprzedawany instrument finansowy nadaje się dla klienta, czy ma on niezbędną wiedzę o rynku finansowym. Dziś wiemy, że instytucje te tego nie zrobiły, tłumaczą, że dokumenty wyjaśniające ryzyko klientom po prostu zaginęły.
A przecież frankowicze chcieli tylko kupić nieruchomość na kredyt, nie grać na rynku finansowym!