W ciągu roku wiele się zmieniło w kwestii frankowiczów. Dziś, jak podaje portal dziendobry.tvn.pl, 95% z nich wygrywa w sądach. Przed wyrokiem TSUE z października 2019 roku odsetek ten wynosił ledwie 20% (spidersweb.pl). Jak dziś wygląda sytuacja kredytobiorców we frankach?
Jedyna pewna to zmiana – i tu nie było inaczej
Dodajmy, że zmiana na lepsze!
Tak naprawdę sytuacja kredytobiorców w helweckiej walucie zaczęła zmieniać się w 2016 roku. To wtedy Trybunał Konstytucyjny sprzeciwił się zajmowaniu majątków dłużników z automatu, uznając takie działanie za niezgodne z Konstytucją.
Później wprowadzono także regionalizację, co oznacza, że nie trzeba już składać pozwów tylko do sądów w miastach, gdzie siedziby mają banki.
Potem jeszcze doszedł do tej układanki wyrok TSUE i ruszyła fala pozwów. Prawo polskie i unijne stoi po stronie frankowiczów. Instytucje państwowe również, po latach zaniedbań opowiadają się po stronie konsumentów.
Co ważne, Rzecznik Finansowy informuje, że nawet ci, którzy przegrali z bankiem przed wyrokiem TSUE, mają w swoim ręku narzędzie skargi nadzwyczajnej. Zatem nie wszystko stracone!
Co z korzystaniem z kapitału?
Dziś właściwie jedyną kwestią, jaka budzi emocje, to kwestia żądania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. W przypadku stwierdzenia nieważności umowy, a dziś takich wyroków zapada już 70%, bank może wysunąć takie roszczenie.
Jednak jest ono bezzasadne, sprzeczne z Dyrektywą 93/13, która dotyczy nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich. Ma ona bowiem charakter karny, co oznacza, że bank nie może czerpać korzyści z tytułu kary. To stanowisko podziela zarówno Rzecznik Finansowy, jak i Rzecznik Praw Obywatela.
*
Nadal mamy 450 000 aktywnych kredytów we frankach szwajcarskich – ile z tych osób, które je zaciągnęły, pójdzie do sądu? Obecnie tylko 5% zdecydowało się na tę drogę, jak podaje next.gazeta.pl. Prawo jest po ich stronie, jeśli jedyną przeszkodą do pozwania banku są zatem koszty – niesłusznie. Po wygraniu sprawy opłaty sądowe i część kosztów poniesionych na pełnomocnika kredytobiorcy przecież sobie odbiorą.