Po orzeczeniu TSUE z października ubiegłego roku coraz więcej frankowiczów nabiera ochoty na dochodzenie swoich praw przed sądem. Czy w wyniku wzrostu liczby pozwów bankom będzie opłacać się zaproponowanie kredytobiorcom ugody?
Dla banków porozumienie oznacza straty
Jeśli liczba spraw frankowiczów zacznie lawinowo rosnąć, być może bankom przestanie się opłacać udawanie, że problem nie istnieje. Można założyć, że wyjdą naprzeciw frankowiczom, proponując rozwiązania omijające drogę sądową.
Na razie jest to jednak niespecjalnie korzystne dla banków. Sprawy w sądach trwają latami, a to oznacza, że kredytodawcy mają dużo czasu, by dalej obracać pieniędzmi frankowiczów. To dla nich czysty zysk. Poza tym, jak na razie, zdaniem ZBP tylko 3,6% czynnych kredytobiorców się sądzi. Zaoferowanie porozumienia pociągnie za sobą wypłacenie pieniędzy JUŻ TERAZ, dlatego trudno uwierzyć, że bankom się to opłaca.
Poza tym propozycja ugody oznacza jedno: przyznanie się do błędu. Jak wiele z tych instytucji finansowych na to pójdzie?
A jednak nad nimi pracują
Jednakże nad propozycjami ugód pracują już podobno Santander Bank i PKO BP. Prawdopodobnie przedstawią je w drugiej połowie roku.
Dotychczas banki – o ile chciały pomóc frankowiczom – oferowały jedynie przewalutowanie kredytów. Ze strony finansowej to rozwiązanie kompletnie nieopłacalne dla kredytobiorców. Nadal bowiem pozostaje problem nieproporcjonalnie dużego długu (nierzadko przewyższającego wartość mieszkania), który okazał się nawet dotkliwszy niż wyższe raty. (Co jest oczywiście skutkiem skoku kursu CHF).
Znacznie większy sens ma walka sądowa. Bo w grę wchodzi nie tylko odzyskanie pieniędzy z tytułu nadpłaconych rat, ale i obniżenie salda kredytu, by również przyszłe raty stały się znacznie niższe.
Być może proponowanie ugód może jeszcze mieć pewną rację bytu. Ale tylko dla tych banków, które nie mają dużego portfela hipotek frankowych. Co do pozostałych – nie ma co liczyć na porozumienie.
Dla frankowiczów jedyną sensowną ugodą byłoby uznanie, że kredyt powinien być na samym początku zaciągnięty i spłacany w złotówkach. (To w skrócie założenia odfrankowienia umowy). Takie wsteczne przewalutowanie to jednak koszt nawet 30 mld złotych dla całego sektora bankowego, jak twierdzi jeden z analityków DM City Handlowego. Wypłacenie w krótkim czasie tych pieniędzy jest więc absolutnie niemożliwe. (A przecież jak tylko takie rozwiązanie się pojawi, frankowicze będą chcieli z niego skorzystać od razu).
Póki co bankom opłaca się gra na zwłokę, nie żadna ugoda.